poniedziałek, 9 stycznia 2012

Laura moja sunia cz 2

Tu chcę opisać pewne zdarzenie które dotyczyło mojej suni. wypadek który powstał z mojej winy.Niema się czym chwalić, bo jest mi przykro z tego powodu. Chciałby wyczulić
wszystkich na ten problem aby was to nie spotkało.
Moja sunia miała wtedy z siedem może osiem miesięcy.Piękna pogoda lato. Siedzę przy komputerze i gram w swoje ulubione gry.Okno otwarte szeroko. Mój pies przez nie sobie wygląda,bardzo to lubi. Na parking po drugiej stronie ulicy wjechał samochód.Moja sunia potrafiła rozpoznać kiedy mój syn przyjeżdżał. Wśród wielu samochodów wiedziała że to ten. Wielkie poruszenie w oknie,nerwowe ruchy i merdanie ogonem.Spojrzałem w okno i wiedziałem już o co chodzi.Nie myśląc w tym momencie co może się stać,wstałem i wyszedłem z domu do mojego syna.Przechodząc przez ulice moja sunia to widziała.Wstała z fotela i wskoczyła na parapet okna.Nie mogła nas dokładnie widzieć,bo jej drzewo zasłaniało.Nerwowo szukając miejsca,aby nas zobaczyć. W pewnym momencie za daleko się wysunęła i wypadła z okna. Była to wysokość pierwszego pietra.Nagle rozległ się pisk wycie jakby bitego psa.Szczerze
mówiąc sprowadziło to mnie do parteru,zdałem sobie sprawę z tego co mogło się stać.
Spojrzałem w okno psa tam nie było.Pobiegłem w stronę domu i znalazłem mojego strasznie obolałego. Nie pozwolił się dotykać by sprawdzić jak można by mu pomóc.
Jedynym sposobem było położenie go na kocu. Udało się. Zanieśliśmy ja do samochodu i pojechaliśmy do lecznicy.Tam zajęto się nim nim od razu.Badania i prześwietlenie nie trwało może długo,ale dla mnie wydawało się to że to są godziny. Pierwsza diagnoza i szok. psu grozi amputacja tylnej łapy. Nie chciałem się z tym zgodzić.Do pracy przyszła nowa zmiana i tu spotkałem wspaniałego człowieka. Od razu zapytał co się
stało.Opowiedziałem wszystko Kazał nam poczekać.Znowu minuty stawały godzinami choć tak nie było.Nerwy robiły swoje.Widząc lekarza idącego w naszym kierunku,patrząc na jego twarz.Wiedziałem że jest nadzieja by psu uratować łapę.Decyzja krótka wiążąca się z kosztami operacji i czy wyrażamy na to zgodę.Innej decyzji nie mogło być tylko tak zgadzam się.Pies pozostał w lecznicy zaczęto operacje. Po trzech godzinach kazano się dowiedzieć czy operacja skończona.Tak dzwoniłem trzy razy. Po prawie dziewięciu godzinach się skończyła.Pojechaliśmy psa odebrać.Operacja się udała i czekał teraz długi okres powrotu mojej suni do zdrowia.
Tym co się stało chcę was wyczulić na to jak można wyrządzić krzywdę psu.Nie specjalnie. Przez nasze roztargnienie,własne zaniedbanie czy po prostu z bezmyślności
nie zastanawiając się nad skutkami.
Nieważne czy mieszkamy wysoko czy nisko,w mieście czy też poza nim. Zadbajmy o to by nasz pies był bezpieczny.
Roman T
http://psiswiatnaszymioczmi.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz